Karaiby – St Lucia

 Jacht: Lagoon 52 (2016)

Le Marin (Martynika) – Rodney Bay – Soufriere – Marigot Bay – Anse D’Arlet – Saint Pierre – Les Saints – Prince Rupert Bay (Dominica) – Saint Pierre – Le Marin (Martynika)

05.11 – 20.11.2021

Po pierwszym rejsie z Gwadelupy, to miał być rejs na dziewicze południe. Pierwotnie miał się odbyć w kwietniu 2020, potem w listopadzie 2020. Niestety pandemia COVID nie pozwoliła na zrealizowanie naszych planów. Postanowiliśmy, że płyniemy przy najbliższej, nadarzającej się okazji. Dopiero w listopadzie 2021 udało nam się zrealizować nasze postanowienie, ale niestety w ograniczonym zakresie ze względu na dalej panujące ograniczenia. Z testami zrobionymi w Europie, możemy popłynąć tylko na St Lucie i wrócić na wyspy francuskie. St Vincent i Grenadyny są dla nas niedostępne bez zrobienia testów.

Rodney Bay – to nasz pierwszy przystanek na St Luci. Piękny i nowoczesny port jachtowy w głębi zatoki, do której wpływa się przez wąski kanał. Wokół luksusowe wille. Przy kei stoją super jachty.

Najpierw trzeba zrobić odprawę sanitarną, okazać testy Covid’owe i otrzymać białą bransoletkę. Dopiero po tym można zrobić odprawę celną i paszportową.

Nasz Lagoon 52 przy kei.

Kolejny przystanek przy Soufriere u podnóża Pitonów – symbolu St Lucii.

 

Zaplanowaliśmy wycieczkę na czynny wulkan i wodospady.

Z Generałem płyniemy do miasta.

Odwiedzamy czynny wulkan.

Kąpiemy się w wodospadzie.

W lokalnym klimacie cieszymy się z lunchu na lokalnym bazarku, chyba całe miasto bierze udział w jego zorganizowaniu.

Ostatni rzut okiem na perspektywę z wody.

Marigot Bay – to urokliwe miejsce, przyciągające swoim karaibskim klimatem.

Na brzegu znajdujemy ośmiornicę, którą pomaga nam przyrządzić lokalny tajemniczy gość z giwerą za paskiem.

Żegnamy się z St Lucią. Wracamy na Martynikę, stajemy na kotwice w Anse D’Arlet, a potem płyniemy jak najdalej na północ do Saint Pierre.

We wszystkich informatorach napisano, że odprawę celną i paszportową można zrobić w Centrum Turystycznym. Niestety w godzinach otwarcia z gabloty i poza nimi biuro było zamknięte. Udało nam się dowiedzieć, że odprawę można zrobić w barze L’Aisace a Kay, znajdującej się przy głównej ulicy biegnącej wzdłuż nabrzeża.

Po odprawie wejściowej na teren Zamorskich Terytoriów Francuskich, możemy płynąć na Wyspy Święte. Płyniemy nocą mijając prawą burtą Dominicę, która jest dla nas nie dostępna, ze względu na ograniczenia COVIDowe.

Les Saints (Wyspy Święte) leżące kilka mil na południe od Gwadelupy.

Planowaliśmy popłynąć jeszcze na Saint Anne, ale wiatr wiejący w nasz „dziób”, pokrzyżował nasze plany. Dlatego po kilku dniach wracamy na południe.

Po dopłynięciu do Prince Rupert Bay na Dominice, stajemy na kotwicy podnosząc żółtą flagę kwarantanny. Kąpiemy się, łapiemy homary ale nie możemy wejść na ląd. Statek ochrony wybrzeża przypłynął do nas i zostaliśmy wylegitymowani. Dostaliśmy zgodę na pozostanie na kotwicy, bez prawa wejścia na ląd.

Wyruszamy dalej na południe i docieramy do urokliwej plaży na północy Martyniki. Załoga jest spragniona plażowania. Zejście na ląd nie odbyło się bez problemów, fala przyboju wywróciła ponton… uczestnicy wyprawy wiedzą co było dalej …, a było niebezpiecznie. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.

Noc spędzamy na kotwicy w Saint Pierre.

Płyniemy w kierunku Le Marin. Padła odsalarka i nie mamy już wody. Po drodze mijamy „Diament”, o który bili się Francuzi z Brytyjczykami.

Tak mijały nam wszystkie dni żeglugi.

Tęcze pojawiały się wielokrotnie, kilka razy dziennie.

Ostatni dzień spędzamy na plaży na południe od Le Marin.

Jeszcze tylko ostatnia impreza na kei w Le Marin.

To już koniec. Musimy jeszcze wrócić na St Vincent i Grenadyny – jak tylko ograniczenia Covid’owe się skończą.