Rejs na S/Y Zawisza Czarny

Gdynia – Kalmar – Hel – Gdynia

24.11 – 28.11.2015

Po rejsach na różnych akwenach (m.in. Bałtyk, Chorwacja, Grecja, Szkocja, Baleary) postanowiliśmy z Agnieszką poszukać nowych wyzwań żeglarskich. Wybór padł na listopadowy rejs po Bałtyku legendarnym s/y Zawisza Czarny.

1

Zawias (bo tak potocznie jest zwany) to flagowy żaglowiec ZHP, szkuner gaflowy o długości całkowitej blisko 43 m, zabierający 46 osobową załogę podzieloną na 4 wachty, w skład których wchodzi: Oficer wachtowy, Starszy wachty oraz załoga.

Pozostałe osoby to Kapitan – w naszym przypadku Andrzej (Kaukaz) Kałamaja, Zastępca Kapitana (zazwyczaj Kapitan Stażysta) – na naszym rejsie był to Tomasz (Misiek) Kulawik – poniżej na zdjęciu z Agnieszką, Starszy Oficer (Chief) – Bruno Świątek, Starszy Mechanik, Bosmani oraz Kuk.

2

Załoga rozlokowana jest w kubryku, który staje się dla niej domem na cały rejs– tam się śpi, je i bawi. W sąsiedztwie kubryku oficerowie mają swoją 4 osobową kajutę, jak również i starsi wachty mają osobną 4 osobową kajutę.

3

Zaokrętowanie przebiegło niezwykle sprawnie, oficerowie wachtowi przejęli swoje załogi. My znaleźliśmy się w 3 wachcie. W trakcie pływania obsługujemy grota oraz grot-sztaksla, natomiast w trakcie manewrów portowych jesteśmy odpowiedzialni za odbijacze.

Nasza wachta składa się z 2 kapitanów jachtowych, 5 jachtowych sterników morskich, jednego żeglarza oraz najstarszego na jachcie Tadeusza, który w tym roku obchodził 70 urodziny i był to jego pierwszy rejs na żaglowców.

4

O 12.30 odchodzimy od pirsu, wychodzimy z portu w Gdyni i bierzemy kurs na Hel, aby następnie po wyjściu na morze skierować się na północ. Prognozy są nieciekawe. Przez kolejne 2 dni z południa ma wiać 6-8B, przez następne 2 dni ma zelżeć do 3-5B, aby w nocy z piątku na sobotę wiać równe 8B i więcej.

Z planowanej trasy rejsu do Visby na Gotlandii nici, nie da się wrócić, dlatego płyniemy do Kalmaru. Zaraz po wyjściu alarm do żagli, po raz pierwszy stawiamy grot-sztaksla (najsprawniej i najszybciej ze wszystkich wacht). Zaraz potem kolejny alarm do żagli stawiamy największe żagle – dla naszej wachty to grot. Wieje równo, a Zawias mknie 8-9 węzłów.

Przy pracy na deku szybko zapoznajemy się z całą załogą oraz statkiem. Jemy kolację i kładziemy się spać, tej nocy mamy wachtę nawigacyjną 0.00 – 4.00 (najbardziej nielubiana, psia wachta). Jeszcze nie zdążyliśmy zasnąć i znów alarm do żagli, solidnie wieje, pada deszcz – trzeba zrzucić największe żagle i zrobić klar morski. Zrzucamy grota, robimy klar na linach, jest 22.00 – z powrotem mokrzy idziemy do koi, za 2 godziny wachta nawigacyjna.

23.30 pobudka (kurcze jeszcze nie zasnąłem) – Zakładamy kilka warstw ubrań, na koniec sztormiaki i obowiązkowe szelki. Wychodzimy z kubryku wieje solidne 8 do 9B, pada deszcz, temperatura 2oC. Po 4 godzinach schodzimy z wachty, zziębnięci, przemoczeni ale dumni z dobrze wykonanego zadania. Tego nie da się opisać to trzeba przeżyć samemu …

Do Kalmaru wchodzimy po 24 godzinach, po zacumowaniu mamy wachtę trapową, siąpi deszcz, ale wielu Szwedów przychodzi oglądać nasz statek, a w porcie pojawia się para delfinów.

O 16.00 przejmujemy kambuz. Zawodowy Kuk świetnie gotuje, ale my zajmujemy się całą resztą podawaniem i sprzątaniem. Po kolacji impreza, nasz Kapitan to świetny śpiewak i muzyk (w Internecie wpiszcie Kaukaz – Kałamaja), równo z nami imprezuje, gra na gitarze i śpiewa żeglarskie – i nie tylko – przeboje.

Następnego dnia do 16 mamy kambuz, ale nie zwalnia to nas od alarmów. Odchodzimy od pirsu w Kalmarze, stawiamy żagle, a potem obieramy ziemniaki na obiad dla 46 osób.

5

Ale mosiądze też trzeba wyglansować, wszystkie bulaje no i dzwon.

6

Korzystając z okazji, że morze jest spokojne, żagle postawione i mamy chwilę odpoczynku wchodzimy na maszt do „bocianiego gniazda”. Widok zapiera dech.

7 8

O 16.00 zdajemy wachtę kambuzową. Spokojnie mija czas, płyniemy ostry bajdewindem, piękny zachód słońca. Po kolacji idziemy spać, bo o 4.00 przejmujemy wachtę nawigacyjną. Po 2 godzinach snu, alarm do żagli, trzeba zrzucić co niepotrzebne, bo w nocy ma się rozwiać, po godzinie wracamy do naszych koi i idziemy spać.

3.30 pobudka, na deku siąpi deszcz i jest zimno. Przejmujemy wachtę, ruch wokół nas duży, a jeden statek mimo naszego pierwszeństwa drogi nie ustępuje i wymusza na nas zmianę kursu. Ale nasza wachta dzielnie się spisuje. Sterowanie tak dużą jednostką po kilku minutach nie jest trudne.

9

4.00 – 8.00 – to chyba najpiękniejsza wachta w morskim pływaniu, wschód słońca na morzu to jeden z cudów świata.

2015-zczarny-b22

Zdajemy wachtę, jemy śniadanie i … sprzątanie rejonów … tym razem dla nas przypadają WC (na szczęście dla sprzątających, a na nieszczęście dla załogi są tylko 2 oraz korytarz w strefie dla załogi zawodowej.

Znowu po około 24 godzinach pływania, wchodzimy do pustego portu w Helu. Po odprawie załogi przez Kapitana udajemy się do legendarnej tawerny Kutter na piwo z wiśniami. Nasz Starszy Wachy dowiaduje się, że dostał patent kapitana, pijemy 6 kolejek pigwówki. Po zaopatrzeniu się w sklepie „napojowym” udajemy się na statek. Ostro wieje, pęka jeden z odbijaczy, rozbiegamy się po porcie szukając opon, którymi będziemy chronić burty Zawiasa. Wiatr się wzmaga, dobija nas do pirsu, falowanie wzrasta. Do 20 mamy wachtę trapową, a w kubryku rozkręca się impreza. Kapitan gra na gitarze i śpiewa, a jeden z członków naszej wachty okazuje się skrzypkiem. Wyjmuje z czeluści koi swoje skrzypce i przyłącza się do koncertu. Wszyscy super się bawią, ale następnego dnia pobudka o 5.30, bo o 6.00 odchodzimy w kierunku Gdyni.

Po kilku godzinach snu, wstajemy trochę skacowani, ale odgłosy dochodzące z decku nie są zbyt optymistyczne i szybko wszyscy trzeźwieją. Wysoka fala w porcie, wiejąca 7B dobijająca do pirsu powoduje, że manewr odejścia zabiera nam dobre 45 minut. Próbujemy przejść linię wiatru na szpringu rufowym. Lina trzeszczy, statek wali burtą w pirs, ale udaje się. W między czasie widzimy ogromne kutry rybackie, które obsługiwane przez 3-4 osobowe załogi bez większych problemów wychodzą z portu.

Wychodzimy poza główki portu w Helu i kierujemy się do Gdyni. Po 2 godzinach dobijamy do kei, robimy klar portowy i jeszcze zbiórka – rozdanie opinii.

12

Tak zakończyła się nasza listopadowa przygoda na Zawiszy. W trakcie powrotu już rozmawiamy o planach powrotu na Zawiasa, na kolejny rejs.

Piotr