Chorwacja – debiut na katamaranie

 Jacht: Lagoon 400 S2 (2016)

Sibenik – Rogoznica – Palmizana – Hvar – Primosten – Ravni Zakan (Kornati) – Sibenik

24.09 – 01.10.2016

To już 3 rejs z serii CAS Sailing Club na Chorwacji. Tym razem zamarzyło mi się odrobinę luksusu i wyczarterowałem nowiusieńki katamaran Lagoon 400 S2 z tegorocznej produkcji. Pod koniec września cena stała się akceptowalna. Nasza załoga Karolina i Piotr, Ewa i Tomek, Tomek i Adam, Jurek i Czarek, Agnieszka i ja – jak się okazało w czasie rejsu bardzo fajna, choć po raz pierwszy w życiu na jachcie. No ale na Chorwacji to żaden problem, zwłaszcza, że pogoda zapowiada się rewelacyjnie.

Sobota, 24.09

Część załogi przed zaokrętowaniem odwiedza pobliskie wodospady Krka w Skradinie, reszta sztauuje zapasy.

dsc02024

Katamaran odbieramy w Marinie Mandalina w Sibeniku, gdzie spotykamy Jędrka, mojego zastępcę oficera wachtowego z Zawiszy. Krótka wymiana zdań, potem odwiedziny i niekończąca się impreza na rozpoczęcie rejsu.

Niedziela, 25.10

Jak to zwykle na rejsach, jak się nie wypłynie o świcie, to wcześniej niż koło południa nie da rady. Zwłaszcza, że załoga dopiero przyzwyczaja się do warunków na jachcie. Śniadanie, prysznice, toaleta, marina pustoszeje a my nadal nie zebrani. W końcu około 11.30 udaje się nam bez problemu wypłynąć. Parę manewrów w zatoczce, aby poznać nowego kata. Wszystko wychodzi, cyrkulacja etc.

Wypływamy, na silniku i dalej niestety „diesel grot” pracuje.

dsc02057

Agnieszka Co-skipper na dziobie

dsc02059

Ja za sterem

dsc02063

Załoga w komplecie

Mijamy Zlarin, obieramy kurs na południe. Nasz cel jest niedaleko, płyniemy do Rogoźnicy. Powoli biegnie czas, kąpiel na środku morza, po raz pierwszy. Rozwiewa się, możemy postawić po raz pierwszy żagle. Trudno oczekiwać, że przy wietrze 6 węzłów będziemy mknąć jak szaleni. Wczesnym popołudniem dopływamy do Rogoźnicy, to podobno jedna z bardziej luksusowych marin na Chorwacji. Sądząc po ilości S-class, BMW 7, Bentlejów nie wspominając o megajachtach – za pewne będzie luksusowo.

dsc02080

Życie weryfikuje oczekiwania … toalet i pryszniców niestety jest za mało, no i zabrakło ciepłej wody co przy cenie 115 Euro jest nie do przyjęcia. Chyba lepiej było stanąć w centrum miasta przy miejskiej kei za połowę ceny.

dsc02094

Wieczorny spacerek …

img_2203

i pierwszy przepiękny zachód słońca.

Poniedziałek, 26.09

Dzisiaj dłuższa trasa – planujemy dopłynąć do Hvaru. Dlatego wychodzimy z samego rana zaraz po szybkim śniadaniu. Tego dnia wiatr nam sprzyja, cały dzień leniwie płyniemy na żaglach z prędkością 3-4w.

img_2199

Dopiero pod koniec dnia włączamy silnik bo do Hvaru jeszcze trochę mil a godzina robiła się późna.

dsc02130

Wpływamy do Hvaru, kilka kółek w zatoce, niestety ani przy miejskiej kei, ani na bojkach miejsca nie uwidzisz. Szybka decyzja, płyniemy do pobliskiej mariny ACI w Palmizanie. Będzie niestety drogo. Do wpłynięcia kolejka kilku jachtów przed nami, a zaczyna się zmierzch. Próbuję wpłynąć do północnego pomostu, ale obsługa cofa nas i każe wpływać od południowego pirsu. Wpływamy, przy lewej burcie widzę skałki wystające z wody, a po prawej tuż obok nas kotwice zacumowanych jachtów. Wchodzimy na styk, jak się później okazało stoimy w najwęższym miejscu.

Załoga wyraźnie już zintegrowana, sprawnie się ogarnia i przystępuje do imprezowania. Z naszej lewej strony Niemcy na emeryturze, po prawej Słowacy, a naprzeciwko Czesi. Chm … sami sąsiedzi. W tym okresie szybko się ściemnia, około 22.30 przychodzi ktoś z obsługi portu i prosi abyśmy przyciszyli muzykę, bo goście z łódki z naszej lewej strony skarżyli się na hałas. Mogli przyjść od razu do nas a nie donosić do obsługi. No cóż … siedzimy jeszcze do późna i sączymy drinki. Wcale nie jesteśmy najgłośniejsi na kei. Inne słowiańskie narody też głośno imprezują.

Wtorek, 27.09

Przepiękny poranek w Palmizanie, zmącony kolejką do prysznicy, toalet i opłatą za nasz katamaran 158 Euro.

dsc_4116

Korzystając z uroków mariny robimy kilka grupowych zdjęć do albumu.

dsc_4132

Załogo w komplecie wzbudzała zainteresowanie pozostałych załóg.

dsc_4140

Nasze dziewczyny

dsc_4149

My od tyłu.

dsc_4153

Zbieramy się i płyniemy do Hvaru.

dsc_4185

Udaje nam się stanąć na boi. Spuszczamy ponton i wszyscy płyniemy do miasta. Większość idzie na zamek. My z Agnieszką, Ewą i Tomkiem już tam byliśmy więc tym razem udajemy się do restauracyjki, gdzie delektujemy się cudownymi marynowanymi ośmiornicami, carpaccio oraz białym winem z nutą pomarańczy.

Wracamy na jacht, wachta kambuzowa przygotowuje lunch. Opuszczamy zatokę Hvar i płyniemy do pobliskiej zatoczki Vela Garska, w której planujemy tylko na trochę stanąć na kotwicy, pokąpać się i płynąć na Brac.

dsc_4202

Jednakże urok tego miejsca i zdrowy rozsądek spowodował, że zostaliśmy w niej na noc.

dsc_4220

Cisza, spokój, kąpiele, pobliski bar. Czego chcieć więcej … tylko gwieździstej nocy, której można doświadczyć z dala od miejskich metropolii.

dsc_4198

Wszyscy zrelaksowani do późna w nocy siedzimy, sączymy drinki, gramy w karty, kontemplujemy na siatce.

img_2208

Środa, 28.09

Tego dnia znowu mamy dłuższy odcinek do przepłynięcia, a zapowiada się flauta. Dlatego też o 7 rano oddajemy cumy i płyniemy na północ w kierunku Primostenu. Niestety prognozy się sprawdzają, flauta opanowała większość Adriatyku.

dsc_4231

Płyniemy na „diesel grocie”, po kilku godzinach załoga znudzona pomrukiem silnika zbuntowała się. No cóż trzeba im zapewnić jakąś atrakcję. Nie ma to jak jazda na bananie na środku morza. Chętni długo nie czekają i po chwili pływają na związanych odbijaczach. Zabawa przednia, wszyscy uradowani.

dsc_4283

dsc_4290

dsc_4301

Zrelaksowani płyniemy dalej do Primostenu.

dsc_4242

Troszeczkę zaczyna wiać, więc próbuję pokombinować coś z żaglami i niestety pech, korba wpada do wody (będzie to kosztowało nas 100 Euro). Następną korbę już zgodnie ze sztuką uzbrajam w linkę na rękę.

dsc_4317

Z daleka widać już przepiękny Primosten. Cumujemy przy miejskiej kei tuż przy restauracjach. Jest cudownie. Kąpiele pod prysznicem, spacer z Agnieszką wokół starego miasta, sesja fotograficzna wieczorem i tańce na kei do późna w nocy.

dsc_4351

Agnieszka już tradycyjnie wciąga do zabawy załogi z innych jachtów. Przechodnie stają i z zazdrością przyglądają się naszej imprezie. Niektórzy z nas zakończą wieczór z czarnymi niedomytymi stopami …

Czwartek, 29.09

Z samego rana wyszedłem na małą sesję fotograficzną przepięknego Primostenu.

dsc_4383

dsc_4367

Uległem pokusie i kupiłem u lokalnego rybaka świeże dopiero co złowione rybki. Kambuz będzie miał robotę, ale pozostała załoga na pewno będzie zadowolona. Plan jest ambitny, żeby wypłynąć zanim jeszcze wstanie cała załoga, ale jak to na łódce plany się zmieniają. Niektórzy poszli brać prysznic, jeszcze inni rozkoszowali się masażem na plaży. No i wypłynęliśmy o 10.30.

dsc_4407

Załoga odpoczywa po uciechach poprzedniej nocy.

dsc_4428

A kambuzowa skrobie rybki.

Wiatr słaby ale od dziobu. Płyniemy na silniku. Przed nami widzimy cel naszego dzisiejszego pływania Kornaty. Znowu po kilku godzinach reklamacja załogi, że zapragnęli ciszy więc nie ma wyjścia stawiam żagle, będziemy się halsować i nie będzie czasu na kąpiel w zatoczce. No i mam nadzieję, że będzie dla nas jeszcze miejsce w małej zatoczce na Kornatach.

Świeżo upieczona rybka i zadowolona załoga cóż chcieć więcej.

Przypływamy do urokliwej zatoczki Ravni Zakan.

img_2225

Byłem już to 7 lat temu, pomost ten sam, ale restauracja rozbudowana. Ceny koszmarne, ale tu odbędzie się nasza kapitańska kolacja.

dsc_4433

Obok nas staje superjacht. Na wodzie wszyscy są równi, zarówno bogaci jak i mniej zamożni. Stoimy przy tej samej kei, jemy w tej samej restauracji i życie staje się piękne.

Piątek, 30.09

To już ostatni dzień. Wszyscy zauroczeni nie chcą wracać, jeszcze poranna sesja zdjęciowa,

dsc_4547

jeszcze spacerek po wyspie i płyniemy w kierunku Sibenika. Na 18 musimy być w marinie.

Jeszcze ostatni lunch na pokładzie i ostatnia kąpiel w zatoczce. Wszyscy błagają „zostańmy tutaj”

dsc_4581

Czas jest nieubłagany, wracamy do Sibenika, … to już jest koniec.

dsc_4613

Sobota, 01.10

Z rana wynosimy się z jachtu. Załoga samochodami wraca do Polski, a my z Agnieszką jeszcze do Splitu, bo samolot mamy w niedzielę.

Spacer po Pałacu Dioklecjana i niespodzianka chorwacki ślub. Mamy okazję obejrzeć wyjście pary młodej z kościoła i zabawę gości.

img_2244

To był udany rejs … załoga, pogoda, jacht jak marzenie. Aby wszystkie takie były.